Blisko 2 tys. pracowników oświaty z całej Polski protestowało we wtorek 9 grudnia br. przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów przeciwko zamrożeniu płac w oświacie i całej sferze budżetowej na kolejny już 2015 r. Organizatorem akcji była Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Powodem akcji protestacyjnej był brak pozytywnej reakcji rządu RP na postulat 9 proc. podwyżki płac dla nauczycieli i innych pracowników „budżetówki”. Związkowcy domagali się także wyższych nakładów na oświatę, zaprzestania prywatyzacji szkół i łamania prawa oświatowego przez samorządy.
Pikietę rozpoczęło przedstawienie protestacyjne pod tytułem „Godna praca, godna płaca, czyli Siłaczka – Biedaczka tragedia wcale nie antyczna” przygotowane przez związkowców z Lublina i Ostrowca Świętokrzyskiego. Zaś związkowcy z Dolnego Śląska zainscenizowali na scenie krótkie widowisko. Do przepastnego wora wrzucali pudła, na których widniały napisy ilustrujące ciężary dźwigane przez polskiego nauczyciela: ewaluację, biurokrację, godziny karciane, ankiety, testy, niekończące się kwalifikacje, zbędne szkolenia, marnotrawstwo środków unijnych, darmową opiekę, chybione reformy, itd.
– Zamrożenie płac na przyszły rok (a w planach rządu nawet do 2017 r.) spowoduje, że realne wynagrodzenie (jego siła nabywcza) będzie niższe niż w 2007 r. Stąd postulat NSZZ „S” o 9 proc. waloryzacji płac w 2015 r. Jesteśmy tutaj, ponieważ zostaliśmy doprowadzeni do ostateczności – grzmiał przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Ryszard Proksa.
– Nauczyciele w Polsce mają jeden z najdłuższych czasów pracy w Europie, a są w grupie najniżej opłacanych nauczycieli w Unii Europejskiej. Statystyki europejskie, w tym raport Eurydice (europejskiej sieci informacji o edukacji) podaje, że od 2008 r. płace polskich nauczycieli realnie wzrosły o 6 proc., a nie jak podaje rząd o 40-50 proc. – podkreślił Proksa.
– Nakłady na edukację z roku na rok maleją. To uderza nie tylko w nauczycieli, ale przede wszystkim w dobro uczniów. Pogarszają się warunki nauczania, są zwiększane liczby uczniów w klasach, łączone grupy. Słowem, pogarsza się sytuacja finansowa samorządów, które prowadzą szkoły – wyjaśnił Proksa.
Na pikiecie wystąpił również Andrzej Kropiwnicki, przewodniczący mazowieckiej „Solidarności”. Przypomniał, że w 1993 roku w wyniku ogólnopolskiego strajku oświatowego padł rząd Hanny Suchockiej. – 21 lat temu rozpętaliśmy ogólnopolski strajk oświatowy, w wyniku którego upadł rząd kierowany przez kobietę. Nomen omen dziś mamy inna kobietę na czele rządu – powiedział Kropiwnicki.
Wyraził wątpliwości co do pozytywnego rozpatrzenia przez Premier Ewę Kopacz postulatów oświatowych. – Nie wierze w to, że dzisiejsza petycja zostanie w jakiś sposób uwzględniona. Dlatego rozpoczęliśmy marsz o zmianę tego rządu. Jak on sam nie padnie, to musimy tego dokonać przy kartach i urnach wyborczych. Proszę wszystkich od Szczecina po Warmię i Mazury, od Opola do Zamościa aby pamiętali: to Wy decydujecie o tym, kto następny będzie zasiadał w rządzie, jaka to będzie partia, z jakim nastawieniem do kształcenia młodzieży, do społeczeństwa i do rodziny.
– Moje serce raduje się bardzo, bo poczuliście, że w waszych rękach jest los Polski. Nie zmarnujmy tego! Ja wiem, że na pewno zwyciężymy i wszystko zrobimy, aby każde z naszych dzieci powiedziało: „jestem dumny z tego, że jestem polakiem i mam dobry rząd”. I w tym wszystkim pomoże nam nasza wspólna Solidarność – dodał przewodniczący ZRM.
Podczas pikiety została złożona petycja na ręce Pani premier Ewy Kopacz. Niestety delegację protestujących związkowców i petycję przyjął tylko wiceminister edukacji Tadeusz Sławecki. Wręczono mu dokument, w którym m.in. napisano: „Polska jawi się krajem, w którym edukacja jest wydatkiem, a nie inwestycją w przyszłość”.
Kończąc pikietę związkowcy zapowiedzieli, że jeszcze powrócą i nie odpuszczą spraw, o które walczą.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!