18 października rozpoczęły się uroczystości związane z 23. rocznicą męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. O godz. 16.30 przy krzyżu na włocławskiej zaporze rozpoczęło się spotkanie modlitewne w którym udział wzięła m. in. delegacja Regionu Mazowsze wraz z pocztem sztandarowym. Następnie w Katedrze Włocławskiej odprawiona została Msza Święta, podczas której zebrani modlili się o rychłą beatyfikację kapelana "Solidarności". Uroczystościom na Tamie i w Katedrze przewodniczył jego ekscelencja ks. biskup Bronisław Dembowski. Inicjatorem corocznego spotkania był Region Toruńsko – Włocławski.
19 października mija 23 lata od tamtych tragicznych chwil…
18 października rozpoczęły się uroczystości związane z 23. rocznicą męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. O godz. 16.30 przy krzyżu na włocławskiej zaporze rozpoczęło się spotkanie modlitewne w którym udział wzięła m. in. delegacja Regionu Mazowsze wraz z pocztem sztandarowym. Następnie w Katedrze Włocławskiej odprawiona została Msza Święta, podczas której zebrani modlili się o rychłą beatyfikację kapelana "Solidarności". Uroczystościom na Tamie i w Katedrze przewodniczył jego ekscelencja ks. biskup Bronisław Dembowski. Inicjatorem corocznego spotkania był Region Toruńsko – Włocławski.
19 października mija 23 lata od tamtych tragicznych chwil, kiedy to na trasie Bydgoszcz – Toruń, w okolicach miejscowości Górsk, pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa uprowadzili księdza Jerzego Popiełuszkę. Został porwany w jednym celu – aby Go zabić. Dla tych ludzi, nic nie znaczyło ani ludzkie życie, ani sutanna, ani niewinność człowieka. Działali, realizując odgórne, chociaż nie udowodnione, to jednak nie budzące wątpliwości, dyrektywy, kierując się służalczością, zaślepieniem i nienawiścią. A przecież zabili człowieka, który w żaden sposób nie zagrażał ludziom, władzy ani Państwu. Zabili człowieka, którego siłą była miłość do drugiego człowieka, a tarczą słowo, które tą miłość wyrażało.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko urodził się 14.09.1947 r. we wsi Okopy na Podlasiu w chłopskiej rodzinie jako trzecie dziecko, z pięciorga, którymi obdarzył Bóg jego rodziców – Mariannę i Władysława. Wychowany w głębokiej wierze, od dzieciństwa pełnił służbę przy ołtarzu jako ministrant. Po maturze zdanej w 1965 r. wstępuje do Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie. Już w Seminarium dotknęła go szykana ówczesnych władz, gdyż, wbrew umowie Państwa z Kościołem z 1950 r., musiał przerwać naukę i odbyć zasadniczą służbę wojskową. Na dwa lata skierowany został do jednostki wojskowej w Bartoszycach.
28 maja 1972 r. z rąk Prymasa Polski Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego przyjmuje święcenia kapłańskie. Już wtedy jasno przewidział swoją posługę kapłańską, zdefiniowaną na prymicyjnym obrazku: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc” . Temu przesłaniu pozostanie wierny aż do końca.
Od powrotu z wojska mocno zapadł na zdrowiu. Jednakże nie przejmował się tym. Był wikariuszem w kilku parafiach podwarszawskich. Ale choroba pogłębia się. Doszło nawet do tego, że w styczniu 1979 r. zasłabł przy ołtarzu, w czasie sprawowania Mszy św. Zmusiło go to do ograniczenia pracy parafialnej. Cały czas pozostaje wikariuszem. Od 20 maja 1980 r. skierowany zostaje do parafii p.w. Św. Stanisława Kostki na Żoliborzu w Warszawie. Jako rezydent prowadził duszpasterstwo średniego personelu medycznego, z czasem stając się diecezjalnym duszpasterzem służby zdrowia. Od sierpnia 1980 r. angażuje się w powstające Duszpasterstwo Ludzi Pracy.
31.08.1980 r. jest datą przełomową w jego życiu. Na prośbę hutników z Huty „Warszawa” odprawił Msze św. na terenie tego zakładu. To był ewenement, coś niespotykanego. Idąc obawiał się tego, w jakich warunkach przyjdzie mu odprawić Mszę św. Tak tamte chwile wspominał ks. Jerzy: „Niepotrzebne były moje obawy – wszystko było przygotowane: ołtarz na środku placu fabrycznego i krzyż, który potem został wkopany przy wejściu (…) Znaleźli się także lektorzy. Trzeba było słyszeć te męskie głosy, które niejednokrotnie przemawiały niewyszukanymi słówkami, a teraz z namaszczeniem czytały święte teksty. (…) Okazało się, że potrafią też śpiewać o wiele lepiej niż w świątyniach.” Wtedy ks. Jerzy został zauroczony postawą prostego robotniczego ludu. Od tej chwili znalazł wśród nich swoje miejsce. To zorganizowana przez niego we wrześniu 1983 r. pielgrzymka warszawskich hutników na Jasną Górę dała początek corocznej Pielgrzymki Ludzi Pracy na Jasną Górę.
22 lutego 1982 r. ks. Jerzy zaczął odprawiać w ostatnią niedzielę każdego miesiąca Msze św. Za Ojczyznę, kontynuując inicjatywę zapoczątkowaną w październiku 1980r. w żoliborskim kościele przez ks. Teofila Boguckiego. Ale Msze św. Za Ojczyznę celebrowane przez ks. Jerzego nabrały nowego charakteru. W pryzmacie sprawowanej Świętej Eucharystii, podkreślana była miłość do Ojczyzny i człowieka, głoszono Prawdę taką, jaką podaje Ewangelia, wzmacniała się godność człowieka, zapalała się nadzieja. To o tych sprawach przede wszystkim mówił ksiądz Jerzy w swoich pastersko-patriotycznych homiliach. Było ich w sumie 26. Tamte słowa rodzące się w innych, jakże odmiennych realiach, i dzisiaj nie tracą na znaczeniu.
Ksiądz Jerzy był cały czas szykanowany. Uszkadzanie samochodu, włamania do jego mieszkania, śledzenie, zastraszanie, a nawet aresztowanie. Jednak on pozostał nieugięty i wierny tym rzeszom zwykłych ludzi, którzy uwierzyli w jego słowa, którego nieugięta postawa dodawała im sił, który był ich pasterzem. Sam słabego zdrowia dawał drugim niewyobrażalna siłę, która ich budziła z letargu, otwierała oczy i dawała poczucie godności.
Aż przyszedł tamten ostatni jego dzień – 19.10.1984 r. W Bydgoszczy w parafii p.w. Świętych Polskich Braci Męczenników odprawił ostatnią – jak się później okazało – Mszę św. W kazaniu przytoczył prorocze dla siebie słowa św. Pawła: „Wam bowiem z łaski dane jest dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć” (Flp 1,29). Poprowadził jeszcze rozważania wokół bolesnych tajemnic różańca. Już po zakończeniu modlitw, w czasie spotkania w domu parafialnym, mówiono o zagrożeniu, jakie może go spotkać. Odpowiedział: „Tak, chcą mnie zabić, ale ja się nie boję” . Mimo nalegań gospodarzy parafii, postanowił jeszcze tego samego wieczoru wrócić do Warszawy. Nie dojechał. Na drodze czekali na niego mordercy.
30 października z zalewu wiślanego koło Włocławka wyłowiono zwłoki ks. Jerzego. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi 3 listopada 1984 r. złożyło mu hołd miłości na jego ostatniej drodze na miejsce spoczynku przy żoliborskim kościele.
Zabójstwo ks. Jerzego było szokiem dla milionów ludzi. Ale wtedy chyba tak naprawdę po raz pierwszy władza przestraszyła się. Przestraszyła się Narodu. I miała czego. Bo śmierć tego kapłana była olbrzymim wkładem w późniejsze rozbicie tamtego systemu.
Zostawił nam ksiądz Jerzy w swoim niepisanym testamencie zadanie do spełnienia, do nieustannego spełniania, o którym w 10-ta rocznicę śmierci w telegramie do Prymasa Polski pisał Ojciec Święty Jan Paweł II: „Przy grobie Księdza Jerzego uczmy się odpowiedzialności za Polskę i za całe dziedzictwo chrześcijańskie, które zostało nam przekazane w ciągu stuleci. Módlmy się do Boga Ojca, aby ofiara tego kapłana przynosiła nieustannie owoce w naszej Ojczyźnie. Aby nie zabrakło ludzi, którzy w tym męczeństwie będą odnajdywać natchnienie do własnego uświęcenia oraz zachętę i siłę do autentycznej służby człowiekowi.”
źródło:www.parafia-internetowa.pl
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!