Naszej rozmówczyni nie trzeba przedstawiać. Legendarna opozycjonistka Ewa Tomaszewska jest symbolem Związkowca. Osoba oddana sprawom społecznym, która swoją wieloletnią pracą udowodniła, że dobro pracowników oraz osób najmniej chronionych socjalnie jest jej misją życiową. Wytrwale zabiega o przestrzeganie praw człowieka.
Ewa Tomaszewska związała swoje życie z „Solidarnością” do samego powstania Związku. Podczas stanu wojennego była internowana w ośrodkach w Warszawie i Gołdapi. 4 grudnia 1983 r. została aresztowana pod kopalnią „Wujek” razem z Anią Walentynowicz i Kazimierzem Świtoniem. Z aresztu wyszła 7 kwietnia 1984 r. w trakcie procesu, dzięki działaniom śp. bp. Władysława Miziołka.
Przez 14 lat była członkiem Komisji Krajowej. W Prezydium KK odpowiadała za politykę społeczną.
Posłanka na Sejm III i VIII kadencji (1997–2001, 2015–2019), senator VI kadencji (2005–2007), deputowana do Parlamentu Europejskiego (2007–2009). W 2010 roku „za wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce” została odznaczona przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem komandorskim Orderu odrodzenia Polski. Została także odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności i Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości, a także PRO BONO POLONIE i Krzyżem Służby Niepodległości.
W obecnych wyborach stratuje do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości.
Dlaczego Pani podjęła decyzję o ponownym kandydowaniu?
– Ponieważ uważam, że NSZZ „Solidarność” musi mieć w Sejmie osoby nie tylko życzliwe związkowcom, ale również osoby, które problematykę pracownicą znają od podszewki i mogą na podstawie własnego doświadczenia mieć wpływ na podejmowanie korzystnych dla pracowników i związkowców decyzji.
Pełniąc funkcje publiczne brała Pani udział w pracach dotyczących polityki społecznej, rodzinnej, zatrudnienia, ochrony praw pracowniczych oraz edukacji i kultury. Jakie cele postawi Pani przed sobą w kolejnej kadencji?
– Te same. Wybrałam taki obszar, gdzie problemy zawsze były, są i będą. W poprzednich kadencjach zabiegałam o skrócenie tygodnia pracy, wydłużenie urlopów macierzyńskich, wprowadzenie zasady reprezentatywności przy zawieraniu układów zbiorowych, pracowałam nad prorodzinnymi zmianami w systemie podatkowym i systemie pomocy społecznej.
Teraz ze strony niektórych środowisk opozycyjnych słyszymy o przywrócenie w handlu w niedziele. Czyli chcą oni zabrać naszym koleżankom i kolegom, pracującym w handlu tak ciężko wywalczoną możliwość spędzenia czasu z rodziną podczas dnia ustawowo wolnego od pracy. Mam nadzieję, że większość w Parlamencie nie poprze takiego rozwiązania, ale trzeba bardzo uważnie tę sprawę obserwować.
Druga sprawa, to kwestia wynagrodzeń. Uważam, że samodzielność ekonomiczna to jest podstawowy warunek tego, żeby społeczeństwo było wolne i demokratyczne, żeby ludzie mogli decydować o sobie i o tym, w jakim państwie żyją. Obecny rząd doprowadził do tego, że płaca minimalna w naszym kraju jest na poziomie ok. 50% płacy średniej. To bardzo dobre rozwiązanie, ale nie mamy gwarancji, że opozycja nie będzie próbowała tych ustaleń również zmienić. Musimy bacznie tę sprawę obserwować.
Kolejne wyzwanie, to wykluczenie osób niepełnosprawnych z życia zawodowego i społecznego, szczególnie „niesprawnych cyfrowo”. Przede wszystkim są to osoby w wieku emerytalnym, ale to również dotyczy i innych, na przykład niewiadomych. Dość często nie zwraca się odpowiedniej uwagi na to, ze te osoby wielu czynności nie mogą załatwić ze względu na fakt „wykluczenia cyfrowego”. Osobiście doświadczyłam również takiej niedogodności. Ponieważ mam problemy ze wzrokiem, miałam komplikacje z wysłaniem przekazów bankowych za pośrednictwem komputera. A banki przez kilka miesięcy – podczas pandemii – odmawiały wykonania takiej usługi. Teraz z tego się wycofały, ale „wykluczenie cyfrowe” nadal istnieje.
W Sejmie VIII kadencji (2015-2019) istniał zespół poselski, który zajmował się problemami osób z wadami wzroku, a także zespół poselski, który zajmował się problemami osób z wadami słuchu. Kiedy kadencja zakończyła się, żadna z tych osób nie weszła w skład Parlamentu i zespoły przestały istnieć. To znacznie pogorszyło i ograniczyło współpracę ze środowiskami niepełnosprawnych.
Na szczęście Paweł Wdówik Pełnomocnik Rządu ds. osób niepełnosprawnych i sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny Pracy i Polityki Społecznej zajmował się tymi sprawami w sposób bardzo kompetentny, ale istnieje konieczność współpracy pomiędzy sejmem a właściwym resortem, aby te kwestie skutecznie rozwiązywać.
Koleiną grupą potrzebującą pomocy są osoby niepełnosprawne intelektualnie, których dostęp do pracy jest bardzo ograniczony. Niestety w trakcie pandemii firmy, które utworzyły miejsca pracy dla takich osób ze względu na większą – od przewidywanej w przepisach – liczbę zatrudnionych nie uzyskały odpowiedniego wsparcia finansowego i często musiały te osoby zwolnić. A przecież nasi koledzy związkowcy mają dzieci z takimi problemami i potrzebują pomocy.
Ma Pani jakieś pomysły na usprawnienia działalności związkowej w Polsce?
– Przede wszystkim trzeba doprowadzić do tego, aby prawo chroniące działaczy związkowych było bezwzględnie przestrzegane. Nie da się zbudować prężnie działającej organizacji związkowej, jeżeli jej działacza można zwolnić z byle powodu, a później będzie on dochodził latami swoich praw w sądach. Oczywiście ostatnie decyzje rządu dają nadzieję na poprawę sytuacji, ale jeszcze jest dużo do zrobienia.
Jeżeli zostanie Pani posłanką i władze Regionu poproszą Panią o uczestnictwo w negocjacjach z pracodawcą znajdzie Pani czas?
– Bardzo chętnie. Przez wiele lat uczestniczyłam w negocjacjach związkowych.
Jest Pani znana ze swojego wielkiego zaangażowania w działalność związana z historią naszego państwa i Związku. Pani liczne projekty – choćby zorganizowana przez Panią wystawa w Parlamencie Europejskim pt. „Polska. Tradycje parlamentaryzmu do 1791 roku” czy też konferencja poświęcona Witoldowi Pileckiemu, albo konferencja w Sejmie poświęcona pamięci pierwszych parlamentarzystek w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości – są imponujące. Jakie plany w tym temacie ma Pani na kolejną kadencję?
– Tak, zawsze priorytetowo traktuję sprawy związane z historią niezależnie od tego, czy pełnię mandat poselski. Na przykład w tym roku zwróciłam się do Pani Marszałek Sejmu Małgorzaty Gosiewskiej aby przyszły rok był Rokiem bł. Ks. Jerzego Popiełuszko. Uważam, że jest to nasz moralny obowiązek. Nie wyobrażam sobie osoby bardziej godnej takiego uhonorowania. Dzięki mojej inicjatywie z podobnymi wnioskami wystąpiły również środowiska solidarnościowe: Region Mazowsze, Sekretariat Emerytów i Rencistów oraz Sekcja Kobiet NSZZ „Solidarność”. Niestety decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Mam nadzieję, że Sejm przychyli się do tej inicjatywy.
Ponadto już od roku trwają prace nad projektem pt. „Odważne i Niepokorne”. Projekt jest poświęcony kobietom, które w latach 80-ch, a szczególnie w czasie stanu wojennego podejmowały działalność opozycyjną, a teraz są osobami niedostrzegalnymi i zapomnianymi. Chodzi nam o to, aby ich historia i dokonania nie poszły w niepamięć. Ponadto są to teraz osoby przeważnie wiekowe i chore i nie mają możliwości korzystania z uprawnień, na które z pewnością zasługują. Dla nich gwarancja skorzystania z pomocy specjalisty w szybkim terminie czy dofinansowanie do sanatorium – to ważne rzeczy. Będę starała się takim osobom pomóc, tym bardziej, że jestem członkiem Stowarzyszeni Kobiet Represjonowanych i Działaczek Opozycji.
Jak Pani ocenia swoje szanse na wygraną?
– Nie chodzi o szansę, a o przekonanie wyborców, że chcę i mogę skutecznie spełniać wzięte na siebie zobowiązania wyborcze. Nie ma rezultatu jak się nic nie robi.
Jestem przekonana, że Pani dotychczasowa działalność związkowa, społeczna i parlamentarna mówi sama za siebie. Mój głos Pani z pewnością ma. Dziękuję za rozmowę.
N.F.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!