W tegoroczny Dzień Edukacji Narodowej w Alejach Ujazdowskich w Warszawie, przed URM-em było tłoczno i głośno. Nauczyciele z całej Polski przyjechali do stolicy, aby po raz kolejny zwrócić uwagę rządzących na opłakany stan polskiej oświaty. Uczestnicy manifestacji przynieśli flagi związkowe, plakaty i transparenty, szkielet na wózku oraz czarne baloniki z napisem „SOS dla oświaty”. W proteście udział wzięło około 15 tysięcy pracowników oświaty z NSZZ „Solidarność” i ZNP.
Oba związki zgodnie domagają się zwiększenia nakładów na edukację. Jak zaznaczają, od wielu lat wydatki na oświatę spadają w relacji do PKB. W tym roku udział ten wynosi 2,52 proc. Według nich, nakłady na oświatę nie odzwierciedlają rzeczywistych, niezbędnych potrzeb w zakresie edukacji i wychowania. Związkowcy chcą też podwyżek płac nauczycieli o 10 proc. w 2016 r. Przypominają, że obecny rok jest trzecim z rzędu, w którym nauczyciele nie dostaną podwyżek. Po raz ostatni płace zasadnicze nauczycieli wzrosły we wrześniu 2012 r. (w zależności od ich stopnia awansu zawodowego od 83 zł do 114 zł). W efekcie wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wynosi brutto: stażysty – 2265 zł, nauczyciela kontraktowego – 2331 zł, nauczyciela mianowanego – 2647 zł, nauczyciela dyplomowanego – 3109 zł.
– Jesteśmy tutaj, ponieważ zostaliśmy doprowadzeni do ostateczności. Żyjemy i pracujemy w kraju, w którym nauczyciele mają jeden z najdłuższych czasów pracy w Europie, a zarabiają najmniej w UE – podkreślił w swoim wystąpieniu podczas manifestacji Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „S”.
Pikietę rozpoczęto przedstawieniem pt. „Godna praca – godna płaca, czyli siłaczka – biedaczka. Tragedia całkiem nie antyczna”, której tekst napisała jedna z nauczycielek. Podczas spektaklu padały takie sformułowania jak: „za dobra pracę zapewnijcie dobrą płacę”, „za Giertycha pusta micha, za Rostkowskiej-Kluzik – pętelka i guzik”. Wśród postaci wystąpił „nauczyciel europejski”, który powiedział, że – podobnie jak polscy nauczyciele zarabia trzy tysiące, ale są to trzy tysiące euro, a nie trzy tysiące złotych.
Do manifestujących wyszła Minister Edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska. – Skoro nie poczuliście dopływu do systemu 15 miliardów złotych, to dlaczego marzycie o tym, żeby dostać kolejne 3 miliardy, jesteście państwo jedną z nielicznych grup, która w latach 2008-2012 dostała podwyżki – zaznaczała w przemówieniu, przerywanym okrzykami protestujących.
Związkowcy protestowali również przeciwko łamaniu prawa oświatowego i prawa pracy przez samorządy, czyli organy odpowiedzialne za prowadzenie szkół oraz przeciw przekazywaniu przez nie prowadzenia szkół innym podmiotom. Według nich skutkuje to obniżaniem jakości i warunków pracy nauczycieli w tych szkołach. Mówili, że samorządy zaczynają traktować szkoły jak przedsiębiorstwa, które mają przynosić zysk. Zwrócili uwagę, że od 2007 r. zamknięto ponad dwa tysiące szkół.
Swoje postulaty oba związki przedstawiły w petycji skierowanej do Pani Premier. „Jesteśmy przekonani, że edukacja nie może być traktowana jako element kosztowy w rachunku ekonomicznym, lecz jako inwestycja o wysokim poziomie zwrotu. Takiej edukacji, będącej elementem polityki społecznej państwa, oczekujemy jako obywatele, nauczyciele, pracownicy oświaty i członkowie organizacji związkowych” – napisano w dokumencie.
Od kwietnia komisje zakładowe i międzyzakładowe oświatowej „S” działające w szkołach i przedszkolach wchodzą w spory zbiorowe z dyrektorami placówek. Z dniem 1 września w spór z rządem wszedł ZNP.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!